Mimo że od tych wydarzeń dzieli nas już kilka tygodni, warto raz jeszcze się im przyjrzeć, gdyż ilustrują one w doskonały sposób konsekwencje unijnej polityki migracyjnej. Polityki, na której zmianę nie ma na razie perspektyw i która będzie więc przynosić nam więcej podobnych wiadomości.

Ponad 9000 osób, przeważnie Marokańczyków, w tym znaczna liczba małoletnich, zdołało opłynąć płot graniczny między Marokiem i Ceutą i stanąć na hiszpańskiej ziemi. Tam na migrantów czekały już miejscowe służby graniczne wsparte przez siły zbrojne oraz Gwardię Cywilną. Ogromna większość przybyłych została już w ciągu kilku pierwszych godzin zawrócona na terytorium Maroka. Łagodniejsze procedury wdrożono jedynie wobec małoletnich, których wiek potwierdzono w badaniach medycznych. Władze Hiszpanii niezwłocznie za całą sytuację obwiniły Maroko, stwierdzając, że bezczynność marokańskich służb granicznych stanowiła polityczną odpowiedź na udzielenie przez Madryt pomocy medycznej Brahimowi Ghalemu – prezydentowi Sahary Zachodniej i działaczowi Frontu Polisario, ruchu walczącego o uniezależnienie Sahary Zachodniej od Maroka.

Władze europejskie udzieliły pełnego poparcia władzom hiszpańskim i potępiły „wykorzystywanie przez Maroko kontroli granicznej i migracji, a w szczególności małoletnich bez opieki, do wywierania nacisku politycznego”. 10 czerwca 2021 r. specjalna rezolucja krytykująca działania Maroka została przegłosowana przez Parlament Europejski. Rozpoczyna się ona od przypomnienia Maroku że „jest uprzywilejowanym partnerem UE w obszarze współpracy politycznej i gospodarczej oraz współpracy handlowej, technicznej i na rzecz rozwoju”, i że m.in. jest„trzecim co do wielkości beneficjentem funduszy unijnych w ramach europejskiej polityki sąsiedztwa”. Innym słowy, pierwsze, co robi Unia, to przypomina, jaką cenę płaci Rabatowi za zatrzymywanie po właściwej stronie płotów granicznych osób pragnących opuścić Maroko i jak bardzo jest niezadowolona, że inwestycja ta przestaje przynosić spodziewane korzyści. Sprzeciw Europy przeciwko politycznemu wykorzystywaniu migrantów może być zaskakujący, jeśli zdać sobie sprawę, że UE od dawna stosuję tę samą strategię.

Szerszy kontekst – umowy partnerstwa z krajami trzecimi

Problem, przed którym stanęła Hiszpania w wyniku nieprzestrzegania przez państwo trzecie wspólnie uzgodnionych obowiązków dotyczących kontroli ruchu migracyjnego, nie jest niczym nowym. Wystarczy przypomnieć, jak wiosną ubiegłego roku Turcja postanowiła pozwolić migrantom na swobodne opuszczenie jej terytorium, co wywołało prawdziwą panikę europejskich władz i zmusiło je do podwyższenia stawki płaconej Turcji za wypełnianie przez nią zadania strażnika „europejskiego spokoju”. UE lub jej państwa członkowskie zawarły wiele podobnych umów z państwami trzecimi, które mają pełnić rolę swoistego buforu między terytorium Unii a miejscami pochodzenia migrantów. Ich przykładem jest porozumienie UE-Turcja z 2016 r. czy umowa z 2017 r. między Włochami a Libią. Chociaż UE nie była stroną tej ostatniej, to w rzeczywistości udzieliła błogosławieństwa całemu projektowi i zagwarantowała jego finansowanie. Zgodnie z umową Libia powinna zapewnić tymczasowe obozy dla uchodźców pod wyłączną kontrolą rządu libijskiego oraz wzmocnić kontrolę i bezpieczeństwo swoich granic. Ostatecznym celem układu jest „powstrzymanie napływu nielegalnych migrantów”.

Przy czym należy docenić prawny „kunszt” tych rozwiązań: podczas gdy państwa UE są związane konwencjami międzynarodowymi gwarantującymi osobom ubiegającym się o ochronę szereg materialnych i proceduralnych uprawnień, państwa trzecie są zazwyczaj wolne od tych „ograniczeń”. Często bywa więc tak, że uchodźcy, którzy po dotarciu na granicę europejską mieliby prawo do złożenia wniosku azylowego i obiektywnego rozpatrzenia swej sprawy przez odpowiednie organy, są pozbawieni tej możliwości, gdyż państwo trzecie skutecznie wypełnia swoje umowne zobowiązania i nie dopuszcza ich w pobliże terytorium UE. A sama Unia nie widzi podstaw do ponoszenia odpowiedzialności za naruszenia praw człowieka, do których doszło poza jej granicami, choć z jej poruczenia i za jej pieniądze.

Trybunał w Strasburgu o zawróceniach, czyli sprawa N.D. i N.T. przeciwko Hiszpanii

Działanie hiszpańskich służb granicznych stanowi kontynuację strategii, którą usankcjonował niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz) w wyroku w sprawie N.D. i N.T. przeciwko Hiszpanii (skargi nr 8675/15 i 8697/15). Zgodnie z tezą wyroku, natychmiastowa i przymusowa deportacja cudzoziemców z granicy lądowej po próbie masowego jej przekroczenia w niedozwolony sposób przez dużą liczbę migrantów nie narusza art. 4 Protokołu nr 4 do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czyli zakazu zbiorowych wydaleń. Trybunał doszedł do tego karkołomnego wniosku przez uznanie, że każdy ze skarżących miał „rzeczywistą i skuteczną możliwość przedstawienia argumentów przeciwko swojemu wydaleniu”. Dowodem na to miało być utworzenie przez Hiszpanię punktu przyjmowania wniosków o azyl na przejściu granicznym w Beni Ensar oraz w niektórych placówkach dyplomatycznych. Co ciekawe, Trybunał przyznał, że w rzeczywistości „fizycznie zbliżenie się do przejścia granicznego Beni Ensar było w praktyce niemożliwe lub bardzo trudne dla osób z Afryki Subsaharyjskiej przebywających w Maroku”, ale z ulgą stwierdził, że „rząd hiszpański nie był w żaden sposób odpowiedzialny za ten stan rzeczy”. Wyrok ten spotkał się z ostrą krytyką zarówno nauki, jak i organizacji prawnoczłowieczych.

Powyższy wyrok potwierdza stawianą coraz powszechniej tezę, że skuteczna ochrona uchodźców przestała być centralnym elementem unijnej polityki azylowej, a zastąpił ją priorytet skutecznej ochrony granic przed zagrożeniami zewnętrznymi oraz konieczność zabezpieczenia państw członkowskich przed napływem migrantów. Wydarzenia na Ceucie tylko potwierdzają tę diagnozę. Co ciekawe ETPCz w tym wyroku prezentuje argumentację odmienną od wyroku M.K. i inni przeciwko Polsce.

Podsumowanie

Unia Europejska od dawna traktuje zjawisko migracji jako problem polityczny i wykorzystuje takowe instrumenty, by go rozwiązać. Krytyka Maroka, które próbuje czynić to samo, jest być może słuszna, ale świadczy zarówno o hipokryzji jak i naiwności europejskich decydentów. Jak długo strategia migracyjna Unii będzie się opierała na finansowaniu autokratycznych sąsiadów i dokonywaniu kolejnych ustępstw na ich rzecz w obliczu kolejnych „kryzysów”, tak długo druga strona będzie ochoczo korzystała z włożonej w jej ręce karty przetargowej. Najgorsze, że postępowania te spotykają się z aprobatą sędziów w Strasburgu, co nie daje nadziei na ich zmianę.

Magdalena Kolczyńska
Stypendystka Uniwersytetu w Ottawie na badania dotyczące modeli prywatnego patronatu nad uchodźcami, doktorantka w Katedrze Teorii i Filozofii Prawa Uniwersytetu Łódzkiego i studentka Uniwersytetu w Lund na kierunku międzynarodowe prawo praw człowieka. Interesuje się prawem migracyjnym, międzynarodowymi standardami prawa pracy oraz prawami osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów. Członkini sieci aktywistycznej Humanity in Action.

zdjęcie: Paul McIlroy (CC BY-SA 2.0)

Udostępnij