Site icon Stowarzyszenie Interwencji Prawnej

MAŁŻEŃSTWO CUDZOZIEMCÓW ZAWARTE W POLSCE

Wczesną wiosną 2012 r. do SIPu trafiła obywatelka Kamerunu oczekująca na nadanie statusu uchodźcy z prośbą, żeby pomóc jej załatwić formalności związane z zawarciem związku małżeńskiego z Francuzem przebywającym we Francji. Znali się od lat, od dawna zamierzali się pobrać. Ona, będąc w procedurze, nie mogła w tym celu pojechać do Francji. On też nie mógł przyjechać ze względu na sądowy zakaz opuszczania Francji. Ale zgodzono się, by na kilka dni przyjechał do Polski, gdy już zostanie ustalony termin ślubu.

W jednym z warszawskich USC udzielono nam informacji, jakie dokumenty należy skompletować. Wydawało się, że więcej czasu zajmie uzyskanie kompletu papierów dla narzeczonej, gdyż trzeba było uzyskać sądowe zwolnienie z przedłożenia zaświadczenia o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego w świetle prawa ojczystego. Sprawa w sądzie nieoczekiwanie zamknęła się jednak w jednym miesiącu. Udało się również, po złożeniu stosownego oświadczenia, przeprowadzić postępowanie bez fizycznej obecności narzeczonego. Znacznie więcej kłopotu sprawiło uzyskanie dokumentów ze strony narzeczonego. Ambasada Francji w Polsce absolutnie nie zgodziła się na żaden kontakt telefoniczny i rozmowy bez obecności  narzeczonego w Warszawie. Wzywano go tu trzy razy w ciągu trzech miesięcy (pisaliśmy pisma, że bez jego przyjazdu nie uda się wyznaczyć daty ślubu i na szczęście sędzia we Francji zgadzała się za każdym razem na jego wyjazd).

Ambasada bez ogródek przyznała, że wątpi w szczere intencje tego ślubu, podejrzewając w nim raczej sposób dla obywatelki Kamerunu na przedostanie się na Zachód. Tymczasem my byliśmy świadkami czułych rozmów telefonicznych, obserwowaliśmy, jak nie tracąca wiary narzeczona z poświęceniem uczy się chodzić na szpilkach, jak mierzy suknie, naszyjniki i buty przysłane w paczce na ślub przez kuzynkę z Ameryki…

Ze względu na okres urlopowy we Francji, młodym zależało na tym, by ślub odbył się jeszcze w sierpniu. Ok. 25 lipca ciągle jeszcze brakowało ostatniego dokumentu z Ambasady. A ustawowo ślub może się odbyć najwcześniej miesiąc i jeden dzień po złożeniu w USC kompletu dokumentów. Kierowniczka USC, gdzie na początku udzielano nam informacji, potwierdziła, że poza tym jednym dokumentem mamy już komplet i jeśli o nią chodzi, przyjęłaby papiery, dając możliwość doniesienia tego ostatniego po kilku dniach, ale najbliższe wolne terminy miała na listopad… Poradziła dzwonić do innych USC – a nuż gdzieś, gdzie są jeszcze sierpniowe terminy, też się na to zgodzą.

Tak zaczęła się gehenna rozmów telefonicznych z pracownikami podwarszawskich USC (tylko poza stolicą były jeszcze miejsca na sierpień). Tu dwa cytaty. Najbardziej żałosny: “Cudzoziemcy?! Proszę pani, to są zagraniczne dokumenty, ja się nie podejmę,  kierowniczka jest na urlopie, ja ją tylko zastępuję, więc takich dokumentów nie mogę przyjąć… Nie, naprawdę, proszę pani, zawarcie związku małżeńskiego to jest poważna i odpowiedzialna sprawa i ja nie mogę bez kierowniczki wziąć na siebie takiej odpowiedzialności. Proszę zadzwonić do M…, tam w tej chwili nie mają urlopów…”. I jawnie dyskryminujący: “Proszę pani, ja dla cudzoziemców wyjątków robić nie będę, a już na pewno nie dla osoby z Kamerunu… Dla osób z Konga i z Armenii zresztą też nie. I nie muszę się pani z tego tłumaczyć!”…

Ambasada jednak do tego stopnia skrupulatnie badała sprawę intencji tego małżeństwa, że nie było mowy ani o terminie sierpniowym, ani wrześniowym. Sprawę przeciągano, wymagając od narzeczonej dostarczania coraz to nowych dokumentów. Jedna z pracownic Ambasady celowo, jak się zdaje, w taki sposób tłumaczyła jej, co się dzieje, żeby ta nic z tego nie rozumiała.

Jednocześnie kategorycznie odmawiała rozmowy z pracownicą SIPu, utrudniając jej także dostęp do konsula. Kiedy już się udało dostać do konsula, ten dość kulturalnie wyjaśnił procedury, co jednak w żaden sposób nie przyspieszyło ślubu.

Młodzi ostatecznie szczęśliwie pobrali się w połowie października w USC w Pruszkowie, którego pracownicy okazali się niezwykle otwarci i hasło “cudzoziemcy” nie zrobiło na nich żadnego wrażenia.
A jedna z osób pracujących w sekcji do spraw cudzoziemców była świadkiem na tym ślubie.

Exit mobile version